Podsumowanie roku 2012

Poniedziałek, 31 grudnia 2012 · dodano: 31.12.2012 | Komentarze 0

2012 był moim pierwszym rokiem z rowerem „na poważnie”. Wszystko zaczęło się na dzień przed moimi urodzinami, gdy kupiłem rower (1 luty). W sumie zaczęło się dość przypadkowo. Odkładałem pieniądze na skuter, który miałem kupić na wiosnę. Jednak pod koniec stycznia doszliśmy z mamą do wniosku, że skuter jest mi potrzebny jak rybie ręcznik.

Wybór padł na rower Kross Level A3. Jeden z najprostszych rowerów MTB na hamplach hydraulicznych. Mimo, że nie jest to jakiś specjalny sprzęt to i tak cieszę się, że go mam. Kilka dni po zakupie zapisałem się do klubu „Lew Lębork”. Jeździłem troszkę z Kubą jeszcze po śniegach.

W marcu odbyło się rozpoczęcie sezonu, w trakcie którego pojechaliśmy do Krępkowic nad jezioro, gdzie rozpaliliśmy ognisko. Kuba nagrał cudowną relację . Niedługo po tym założyłem konto na Bikestats, gdzie zapisuję wszystkie przejazdy. Od najkrótszych rzędu 2-3km, aż do mojego rekordowego dystansu.

Polubiłem też duże prędkości. Na każdym wyjeździe szukam miejsca, gdzie można się rozpędzić :D I tak udało mi się wykręcić:
-po płaskim 71,5km w cieniu za Tirem;
-z góry 68,8 gdzieś w okolicach Karwicy (koło Cewic)
-w terenie 57,8 na trasie Lęborskiego XC (tam to jest zabawa :D )

Wziąłem też udział w kilku wyścigach. Pierwszy to Rajd na Orientacje „Z kompasem”, gdzie drużynowo zajęliśmy 3. miejsce wraz z Kubą, Mirkiem i Bartkiem. Jednak to jeszcze nie było to. W sierpniu wziąłem udział w maratonie zorganizowanym przez Przemka Ebertowskiego: King Oscar MTB Maraton Gniewino. Na dystansie Mega (do wyboru był mega – 40km i giga – 80km) zająłem 74 miejsce spośród 194 startujących o ile mnie pamięć nie myli. Jak na debiut w maratonie wynik świetny. Miałem też 4 starty w wyścigach XC. W Słupsku i Gdyni zająłem 4. miejsca. Niby blisko do pudła, ale jak się okazało były one daleko poza moim zasięgiem. W Lęborku byłem bodajże 8. w kategorii, więc szału nie ma. Jednak Gdański Bike Tour przyniósł mi brązowy medal. Nie wiem jednak czy jest się z czego cieszyć, ponieważ startowało nas tylko 3… Fakt, jechałem pewnie po drugie miejsce, ale niestety złapałem kapcia i musiałem przez kilka km prowadzić rower. Szkoda mi tego trochę, ale mam nadzieję, że przyszły sezon będzie bardziej owocny. Czas pokaże czy nadzieja rzeczywiście jest po prostu matką głupich :)

Moim pierwotnym celem było pokonanie 5kkm. Mogłoby się to udać gdyby nie to, że po zmianie szkoły na liceum nie potrafiłem zorganizować sobie czasu tak, żeby móc pokręcić. Dodatkowo jesienne deszcze, późniejsze mrozy i szybko zapadający zmrok również jakoś odpychają od jazdy. Udało się jednak pokonać 3,5kkm, co również nie jest jakimś słabym wynikiem według mnie. W przyszłym roku będzie więcej :D